Zapraszamy na wystawę, więcej informacji tutaj.
Z kart dziennika
W mediach: „Skrzydło Anioła” w magazynie Vivere Country
Na wzgórzu , na którym stoi nasz dom, zawsze jest wiatr, chociaż lekki. Dlatego kiedyś, dawno temu stały na jego miejscu wiatraki i pewnie dlatego też wzgórze to nazywa się „wietrzną górą”. Drewniany dom zbudowany w 20 -leciu międzywojennym przez zamożną żydowską rodzinę Lewensztajnów , stoi w najwyższym miejscu całego miasteczka.Jeden z synów Lewensztajnów był człowiekiem wszechstronnie wykształconym, grał na skrzypcach, malował.Niestety zginął z rąk hitlerowców zakatowany na zamku w Lublinie. Część Jego bliskich przeżyła wojnę i żyje dotychczas w Anglii.Podczas wojny mieszkał tu ponoć poczciwy Niemiec- naczelnik tutejszej poczty. Pozostawił po sobie zasadzony sad za domem, który powoli zamiera z powodu starości. Mimo to nadal jest piękny, a w zwalonych pniach żyją różne ptaki i owady.Przez krótki okres stacjonowali tu także Rosjanie, ale nie był to bynajmniej chwalebny czas dla tego domu.Jednak dom przetrwał i tę zawieruchę. Wokół domu jest piękny ogród i 4 hektarowy teren z licznymi wąwozami, łąką i lasem, w którym żyją zwierzęta. Żyją tu także rzadkie gatunki ptaków, ot choćby dzięcioł zielony. Z okien domu widać stare, stuletnie dęby.Dom pachnie drewnem i suszonymi ziołami, a stuletnie deski przyjemnie skrzypią pod nogami.Na parterze w małej kuchni, która przed wojną była jedynie tzw.kredensem do przygotowywania posiłków, zachowała się węglowa, czynna jeszcze kuchnia.na przeszklonej werandzie stoi witrynka z początku XX wieku na porcelanę, a po środku stół polski, dębowy, z małą szufladką po środku, przy którym domownicy biesiadują często, podziwiając zaglądający do okien księżyc i pijąc malinowe wino, które co roku pędzę w szklanych , ogromnych słojach. W domu zachowały się stare drzwi, niestety trzeba było wymienić okna na polskie, skrzynkowe , w podobnym stylu jak były tu kiedyś. W domu są 4 czynne piece węglowe, w których czasami palimy po prostu dla przyjemności, żeby zasypiając słyszeć trzask palącego się drewna.
Na górze znajduje się duża , poniemiecka skrzynia z oryginalnymi okuciami. Pomalowałam ją na słoneczny kolor, żeby choć trochę ocieplić jej poważny wizerunek i wielkość.Za starą szopą znaleźliśmy z Synem Stefanem stare klucze do pokoi na piętrze z numerkami od 1-3. Widocznie gospodarze wynajmowali tu letnikom pokoje. Wiszą sobie w specjalnej skrzyneczce na ścianie.Mam trzech Synów- Mateusza, Władysława i Stefana. Jednak to najmłodszy ma najwięcej serca do tego miejsca i dba o nie razem ze mną. Staramy się umiejętnie łączyć stare przedmioty z nowoczesnymi, by stworzyć przytulne i funkcjonalne wnętrza. Cudownie jest uciec od zgiełku wielkiego miasta i zaszyć się w naszym starym, pomalowanym na zielono domu, który po prostu stapia się z otaczającą go przyrodą. Staramy się wydobyć piękno tego miejsca. Własnie po woli powstaje pierwszy domek na drzewie, w którym także będzie można zamieszkać i wpatrywać się przez oszklone ściany w piękno tego miejsca, słuchając śpiewu ptaków. Nie bez powodu dom stoi w samym sercu kazimierskiego parku krajobrazowego.